Witaj!
Nazywam się Eliza.
Od czego się zaczęło
10 lat temu przeszłam urazową amputację podudzia po wypadku komunikacyjnym. Dlaczego mówię o tym we wstępie? Bo to zdeterminowało to, kim dziś jestem: człowiekiem szczęśliwym z tego co ma, wsparciem dla innych oraz swego rodzaju ekspertem od spraw związanych z protezą.
Dlaczego mental leg?
W moim obecnym życiu pokazuję, że „można” i że „się da”. Mocno podkreślam, to, że trzeba o siebie zawalczyć i nie wolno się poddać. Że fizyczny brak nogi – gdy odpowiednio ukierunkujesz swoje myślenie – może i powinien być dla Ciebie swoistym „mental leg”. To wyraz tego, co jest jedynie w Twojej głowie, tego co sam na swój temat myślisz i jak postrzegasz swoją niepełnosprawność.
Moją największą pasją jest i od zawsze było pisanie. Naturalne było więc dla mnie to, że stworzenie tego bloga będzie dobre dla obu stron. Pomoże zarówno Tobie, jak i rozwinie moje twórczo-redaktorskie zapędy. (Będąc dla mnie przy okazji przyjemną formą relaksu). Poza tym – jak wspomniałam na początku – amputacja bardzo mocno wpłynęła na to kim dziś jestem i co robię. Z tego względu płynnie przeszłam drogę od osoby potrzebującej wsparcia, do osoby wspierającej. Początkowo na własną rękę, wychodząc nieśmiało poza granice „mojego” szpitala. „Ktoś” z personelu miał w rodzinie „kogoś”, kto miał wypadek i ten „ktoś” potrzebował rozmowy. Od tego wszystko się zaczęło. (Dziękuję Asia, za to, że Cię poznałam!)
Nigdy wcześniej nie sądziłam, że mogę być dla kogoś wsparciem. Nawet nie marzyłam o tym, aby być przykładem siły i determinacji. Dodatkowo dziś wiele osób postrzega mnie jako swego rodzaju doradcę. To wielkie wyróżnienie, tym bardziej, że do wszystkich tych rad doszłam, potykając się nieraz niezgrabnie o różne przeszkody (w tym własną protezowaną nogę ;)), praktycznie sama.
Przechodząc więc krętą ścieżkę terapii, poszerzałam dodatkowo wiedzę o traumie. Spotykając się z kolejnymi osobami w podobnej jak ja sytuacji, nabywałam cennego doświadczenia. Przecież nikt lepiej jak ja nie wiedział jak „to” boli, co czuje noga, której nie ma i jak to jest nie móc spojrzeć w lustro…
Moja misja moją pracą
W końcu zaproponowano mi pracę w charakterze konsultanta ds. wsparcia – mówiono o mnie fachowo „konsultant terapeutyczny” lub prościej „ta pani na protezie” 🙂 Do tego doszły prezentacje i szkolenia o tematyce amputacji i protez. Następnie bycie swego rodzaju pacjentem „demo” i „motywatorem” w jednym.
Dziś pracuję na własny rachunek, według własnego pomysłu i z własnym zaangażowaniem 😉 Koncentracja na swoim punkcie widzenia jest – w moim przekonaniu – bardzo ważna w tej profesji.
Co mogę więcej powiedzieć? Kocham swoją pracę. Czuję się dzięki niej potrzebna, a patrząc na każdą osobę, której mogę pomóc, widzę w niej cząstkę siebie na danym etapie. To wzmacnia i daje nadzieję obu stronom – bo skoro ja to przeszłam, to Ty też dasz radę!
Prywatnie
Wiele razy było ciężko. Nie myśl, że od razu byłam protezową „supermenką”. Też się bałam, też się wstydziłam, też nie znosiłam tych „w pełni sprawnych” i potrzebowałam sporo czasu, aby się całkowicie odsłonić i… odrodzić. Dziś z optymizmem patrzę w przyszłość. Jestem zupełnie normalną kobietą, z normalnymi potrzebami i problemami.
Co lubię w swoim życiu?
Lubię dobrą kawę, czekoladę i koty. Od czasu do czasu mam potrzebę coś napisać czy naszkicować. Ostatnio także zaprojektować typowo graficznie i poeksperymentować z fotografią. Moje życie jest barwne i ciekawe, wypełniają je wartościowi ludzie i piękne wspomnienia.
Jestem przekonana, że to wszystko dzięki tamtemu wypadkowi. Uwierz, że możesz być jeszcze lepszą wersją siebie
– w myśl zasady: co Cię nie zabije, to Cię wzmocni!